Kloniki i inne podobne do Barbie

czwartek, 31 października 2013

Ravenna - OOAK

 Kolejny przeniesiony post:


"HA! Popełniłam mojego pierwszego barbiowego OOAKa!









Pierwszy raz coś takiego wyczyniłam, więc proszę bądźcie wyrozumiali. Wiem, że korona jest wyjątkowo do bani - zmienię jak tylko wpadnie mi w ręce coś odpowiedniego.

Barbie doznała repaintu, przefryzowania i otrzymała nową kieckę. Suknia ma trochę inne rękawy niż oryginał. Jeszcze pewnie z 10 razy ją udoskonalę, na razie po prostu chciałam spróbować jak mi pójdzie przerabianie barbiowych trupków i czym to pachnie. Sama lalka ma świetną artykulację - najprawdopodobniej był to model Barbie fitness. Jak tylko znajdę kabel od telefonu to wrzucę zdjęcie lalki przed przeróbką dla porównania.

Jest to raczej wersja surowa - mam zamiar dodać sztylet, na bank inną koronę, poszerzyć rękawki. "


Wciąz popełniam OOAKi i bardzo to lubię!


środa, 30 października 2013

Dziewczyna z tatuażem

Ten post pojawił się już na moim starszym blogu, ale ponieważ rozdzielam moje dwie kolekcje, to dla porządku przenoszę ten post tutaj. Post pisałam w zeszłym roku.


"Z racji koszmarnej pogody za oknem, dziś wybierzemy się w lalkową podróż w tropiki. Na początek Amazonia!

Na pierwszej partii zdjęć widać moją pierwszą Barbie o ciałku Model Muse. Pochodzi z serii Dolls of the World Collection i jest to Amazonia Barbie z 2009 roku, zaprojektowana przez Lindę Kyaw. Jeśli chodzi o wrażenia związane z samym moldem, to mimo iż wygląda efektownie, to z pozowaniem nie ma za dużo wspólnego. Lalka ma śliczne ciałko (takie smukłe i wyprężone), ale sztywne jak kij od mopa. Ma zaledwie trzy pozy: stojącą, siedzącą i z podniesionymi rękami.

Lalka jak każda Barbie z serii „dla zbieraczy” jest nierozbieralna, ale nic w tym strasznego, bo ma tak skąpe wdzianko, że nie byłoby za bardzo z czego jej rozbierać Ale ja bym nawet nie chciała z niej nic ściągać – całość mimo swojej golizny jest bardzo efektowna. Te jaskrawe piórka, paciorki, makijaż, no cudo po prostu. No i plemienne tatuaże! Postanowiłam ją mieć właśnie z tego powodu, bo sama kiedyś strasznie chciałam mieć tatuaż, ale to bardzo boli, a poza tym z rysuneczkiem na rączce raczej nie znalazłabym pracy w zawodzie. Oprócz płaskostopych Barbinek z serii plażowych z namalowanymi tatuażami-motylkami Barbie z Amazonii jest jedyną Barbie z takim prawdziwym, poważnym tatuażem.

Trochę dziwne wydało mi się na początku wykreowanie takiej lalki, bądź co bądź etnicznej, na lalce-modelce z takim a nie innym moldem ciałka i buzi, ale koniec końców na zdjęciach wygląda okej. Mogłaby mieć jedynie jakoś bardziej zginalne ciałko, żeby mogła się przedzierać przez zielsko i chaszcze I jeszcze mnie wkurza w kolekcjonerskich Barbie ogółem pokrywanie fryzur jakimś takim przezroczystym klejem, żeby były sztywne jak karton.

























Skoro już jestem w plemienno-indiańskich klimatach, muszę pokazać moją ukochaną Barbie z dzieciństwa, czyli Pocahontas (zaraz po niej jest Czarodziejka z Księżyca ). Gdy byłam mała, miałam kompletnego fioła na punkcie tej bajki. Z racji tego, że urodziłam się na totalnym wygwizdowie i jeżeli już był wyświetlany w kinie jakiś film, to raz na sto lat, pół roku po premierze i to w dodatku jakiś bardzo słynny. Zaczęło się od teledysku do piosenki z tego filmu puszczanego na Polsacie z Edytą Górniak i ze wstawkami z bajki. Zakochałam się z miejsca i od tego momentu mama nie miała ze mną życia. W sklepach darłam ryja o każdą naklejkę, kolorowankę czy karteczkę z Pocahontas (dla młodszego pokolenia krótkie wyjaśnienie: kiedyś takie stare pierniki jak ja nie miały co robić i zbierały śliczne karteczki z kolorowymi obrazkami, co lepsze były nawet błyszczące albo pachnące). Moja dziecięca fascynacja zaczęła sięgać obsesji, aż mnie babcia zabrała do Wrocławia do kina na film. To był błąd, bo potem już trajkotałam tylko o tym.

Nadszedł wreszcie szósty grudnia. Mała, zaspana i rozczochrana sinestro znalazła pod poduszką mikołajkowy standard, czyli cukierki, do tego bluzę z Pocahontas i jej zwierzątkami (jeszcze gdzieś tam się wala po chacie), książeczkę z Pocahontas (także zachowana!) i najzarąbistrzą Barbie ever, czyli COLOR SPLASH HAIR POCAHONTAS!!!


Lalka ma indiańskie wdzianko udające strój kąpielowy, naszyjnik (gdzieś się posiał), plemienny malunek na ramieniu, barwny makijaż, najsłodszą buzię na świecie i rzecz najbardziej w niej istotną, czyli włosy zmieniające kolor pod wpływem wody lub ciepła rąk. Ta właściwość związana ze zmianą koloru miała być nawiązaniem do filmowej piosenki pt. „Colours of the wind”. Koleżanki z klasy mnie znienawidziły.


W serii ukazała się też lalka Nakomy (koleżanki Pocahontas), Johna Smitha i Kokouma (czy jak to się tam pisz\). Wszystkie miały coś, co zmieniało kolor, np. tatuaż na klacie czy właśnie włosy. Niestety to właśnie te trzy lalki był mniej spotykane w sklepach.

Oprócz Color Splash Hair Pocahontas, Mattel wyprodukował także Pocahontas Winter Moon (koszmarnie droga) oraz „zwykłą” Pocahontas:





I jeszcze porównanie obu Pocahontas:











Muszę stwierdzić, ze Barbie z pasemkiem jest znacznie lepszej jakości, zarówno jeśli chodzi o winyl, jak i o farbki czy materiał na włosy.

Obecnie posiadam dwie Color Splash Hair Pocahontas, ale jedna nieszczęśliwie straciła makijaż oczu, dlatego pójdzie na OOAK'a.

(w roli tropików: mini-ogródek pod blokiem"


Przepraszam uprzejmie za jakość zdjęć - rok temu, gdy powstawał post, nie miałam innego aparatu niż ten w telefonie.

poniedziałek, 28 października 2013

Porozmawiajmy o Kevinie


W przeciwieństwie do mojej kolekcji lalek porcelanowych, spośród Barbie i podobnych lalków męskich raczej nie zbieram. W kolekcji mam ich jak na lekarstwo, bo zwyczajnie robią za dodatek do swoich panienek z zestawu. Rzadko zdarza mi się umyślny zakup Kena, zazwyczaj dlatego, że przedstawia jakąś super ciekawą postać albo ma jakąś niespotykaną w innych seriach cechę, ale i tak szybko potem przekazuję go dalej.

Ale nie w przypadku tego chłoptasia!
(słowo ‘chłoptaś” jest najbardziej adekwatne do prezentowanego dziś lalka)

Poznajcie Kevina, gwiazdę koszykówki!





Trafił do mnie przypadkiem i również przypadkiem został zidentyfikowany przez SpiG998. Jest mniejszy niż normalny Ken, ma sygnaturę na pupie i robi zabójcze, maślane oczy. Pierwsze, co ludzie mówią, jak im go pokażę, to „ale on jest słoooodki!”. W dodatku jest super-hiper rzadkim okazem, bo był produkowany tylko w latach 1990-1994, jako pierwszy dostał nastoletnie, ale atletyczne ciało i nawet miał 3 zestawy własnej linii ubranek sprzedawanych oddzielnie. A co najważniejsze, nie był tylko dodatkiem do swojej dziewczyny Skipper, tylko pojawiał się całkowicie oddzielnie. Ostatecznie powstało zaledwie 6 Kevinów. Mi trafił się model Basketball Kevin. 

Poniżej wrzucam zdjęcia pozostałych Kevinów:

Kevin Pizza Party





 Cool Crimp Kevin



 Kevin Pet Pals










I trzy zestawy dla Kevina sprzedawane oddzielnie:





W 1995 Mattel zaprzestało produkcji, bo stwierdzili, że Skipper lepiej będzie jako singielce i trzeba się skupić na ewolucji jej ciałka i buzi. Pff. A o Kevinie teraz już chyba nikt nie pamięta.

Niestety, mój Kevin ma braki w makijażu i jest goły jak go Mattel stworzył. Straszna szkoda, że nie mam do niego ubrań, bo jego ciuszki z pudełka mogły być ozdabiane naklejkami i innymi bajerami :( . Mimo to, Kevin robi furorę wśród moich Skipper (czyli raptem dwóch).

Dlaczego Kevin jest tak słodki? Cóż, sam Mattel nazywa go Kevin – The Cool Boyfriend. I wszystko jasne :)

 "Cos I am a model, you know what I mean… I'm too sexy!"





Basketball Kevin różni się od innych Kevinów jasnymi pasemkami:

 "Cześć! jestem Kevin. Nie zostawiaj mnie samego w domu."


"I’m too sexy for my shirt…. Too sexy for my shirt… So sexy it hurts!"
 


"I’m too sexy for this blog!!!"


 "No? Która się mną pobawi w doktora?"




P. S. U góry po lewej pojawiła się nowa zakładka "Pilnie poszukiwane".