Kloniki i inne podobne do Barbie

sobota, 22 marca 2014

D jak DYWAN

Dziś kolejne hasło z zabawy zapodanej przez Maverikę z bloga http://lalkami.blogspot.com/ pt. "LALKOWY ALFABET 2014", w której biorę udział.

Na dzień dzisiejszy przypada hasło DYWAN.

I tym razem pojawiła się okazja na premierowe wykorzystanie czegoś, co kiedyś kupiłam nie wiadomo po co. Jakiś czas temu szukałam wśród sklepów internetowych z miniaturami do domków dla lalek tyciej butelki whiskey (oczywiście jest mi potrzebna do jednej małej lalki :)) i spontanicznie zamówiłam też mini perski dywan i mini fotel. W końcu były za pół ceny, a ja wyznaję zasadę "wszystko się kiedyś przyda".

W rzeczywistości "persiak" okazał się za mały dla jakiejkolwiek lalki i leżał sobie aż do dzisiaj by zapozować do zdjęcia.


Od razu wyjaśniam, skąd pomysł na takie właśnie ujecie tematu. Podobne zdjęcie - tylko z ludźmi zamiast lalek - od lat wisi w moim rodzinnym domu. 80% mojej rodziny pochodzi zza wschodniej granicy, gdzie najzwyczajniej w świecie kiedyś wieszało się kobierce na ścianach, zazwyczaj nad łóżkiem albo nad kanapą. Gdy byłam mała strasznie mnie śmieszyły zdjęcia z ludźmi w chustkach i dywanami na ścianach, których w rodzinnym albumie jest cała masa. Ogrom tego zwyczaju ukazał mi się później podczas zjazdów rodzinnych m. in. we Lwowie, gdzie w pokoju gościnnym u cioci po dziś dzień jedna ze ścian jest zaktyta jednym, ogromnym wzorzystym dywanem. Mniej więcej o tak:


Kto wie, może mój "persiak" znajdzie kiedyś właścicielkę odpowiedniej wielkości i pojawi się jeszcze raz. Tymczasem szukam pomysłu na następne hasło: ENCYKLOPEDIA.


Aaaaa i jeszcze info dla miłośników lalkowych miniatur: od poniedziałku w Netto mają być w sprzedaży zestawy mebelków do domków dla lalek do pokoików, tapety na ścianki itp.

poniedziałek, 17 marca 2014

Radioaktywna Wróżka, czyli wpis ku przestrodze!

Człowiek niby wie, że podłość ludzka nie zna granic, ale i tak na koniec jest zdziwiony jak dziecko.

Każdy kolekcjoner, nie tylko od lalek, ma swoje chciej-listy (często bez końca), a na nich swoje Święte Graale, które są obiektem pożądania nie tylko ze względu na poziom kolekcjonerstwa, ale np. z sentymentu czy indywidualnych upodobań.

O Barbie z serii "Legends of Ireland" marzyłam jeszcze w czasach, gdy nie interesowałam się ani Barbie, ani żadnymi innymi lalkami, zaś w ręce wpadło mi stare wydanie baśni i legend Irlandii.

lalki Barbie z serii "Legends of Ireland"

Z powodu wysokiej ceny i małej dostępności jakakolwiek lalka z tej serii pozostawała w sferze marzeń, aż pewnego pięknego dnia w rozmowie ze znanym mi już trochę sprzedawcą Barbie, przy okazji finalizowania zakupu zupełnie innej lalki dowiedziałam się, że Pani ma na sprzedanie jeszcze rudowłosą Królową Wróżek. 

Niedawno ta zachwycająca lalka pojawiła się u Rudego Królika: http://zapieczlotych.blogspot.com/2013/05/dupa-w-pokrzywach-na-czubku-wishlisty.html

 Piękne zdjęcia Królika pokazują, jak ta lalka wygląda w stanie normalnym, fabrycznym.


Lalka miała być nowa, przypięta jeszcze do kartonika, jednak bez zewnętrznego pudła. Trochę zdziwiła mnie zaproponowana nieco niska jak na mój gust cena, ale na moje pytanie o dokładny stan lalki Pani wysłała mi na telefon zdjęcie i napisała, że wszystko dokładnie tak jak na zdjęciu...


Nie zauważyłam na przesłanym zdjęciu nic szczególnie dziwnego, ot niezbyt ładne foto robione komórką. Skoro lalka nowa to nowa, więc dobiłam targu i po tygodniu dwie wymarzone lalki były już u mnie.



Nic nie opisze mojej kurwicy po otworzeniu przesyłki.



Why? Bo okazało się, że niebieskawy ryjek lalki z przysłanego przez sprzedawcę foto to nie jest gra świateł ani słaba jakość zdjęcia. Ona tak wygląda NA ŻYWO!!! Serio! Sami zobaczcie:



Jakby była radioaktywna!
Nie wiem. Zupełnie jakby leżała goła non stop na ostrym słońcu, a ktoś ją potem ubrał. Razem z winylem ma przebarwione oczy, trochę wypłowiałe włosy na przodzie, ale usta chyba pozostały w normalnym odcieniu.Chociaż, na zdjęciach u innych ludzi są bardziej czerwone niż malinowe. Ręce i nogi bardziej cieliste niż głowa.

Nic tylko usiąść i pluć sobie w brodę nad własną głupotą, bo tak strasznie napaliłam się na lalkę, że nie przyszło mi do głowy spytać, czemu lalka na foto jest taka miętowa. Bo chciałam już, teraz, zaraz.

Oczywiście z Panią od lalek kontakt natychmiast się urwał. Niby mam adres i telefon ale nie mam siły i nerwów użerać się z kolejną osobą, szczególnie że wiem, że z prawnego punktu widzenia sama nawaliłam.

Mimo wszystko zrobiłam Królowej sesję zdjęciową i próbowałam jakoś zatuszować jej ten trupi winyl przy pomocy programu do obróbki zdjęć, ale niestety wyszły przekłamane plus i tak widać, że coś jest nie tak :(


Winyl jest tak biały, ze aż odbija światło i rozświetla zdjęcia...




Z daleka prawie nie widać


Dramat. Draaaaamaaaaaaat. Dlatego przestrzegam, żeby przy zakupach poza allegro, ebay itd. dokładnie o wszystko pytać i sprawdzać, bo nie ma ochrony kupujących i można się bardzo zawieść.


Pozostając jeszcze w klimatach irlandzkich wróżek, zapraszam do Lalkarni, gdzie pląsa sobie inny skrzydlaty rudzielec :)

  http://lalkiplusmisie.blogspot.com/2014/03/wiosenna-deidre_17.html



niedziela, 16 marca 2014

C jak CEKINY

Dziś trzecie hasło z zabawy zapodanej przez Maverikę z bloga http://lalkami.blogspot.com/ pt. "LALKOWY ALFABET 2014", w której biorę udział.

Na dzień dzisiejszy przypada hasło CEKINY.


Osobiście straszna ze mnie sroka i jeżeli ktoś śledzi moje wpisy jeszcze od czasów pingera to wie, że naszywam je hurtowo gdzie tylko mi pasuje. Bardzo lubię używać cekinów i drobnych, szklanych koralików w lalkach i nie tylko. Z cekinami jednak podstawowy problem jest taki, że łatwo można przesadzić i uzyskać kiczowaty efekt końcowy, dlatego najlepiej przyszywać cekiny w podobnej tonacji co materiał, oszczędnie albo używać takich półprzezroczystych.

Są jednak przypadki, gdzie tęczowe cekiny w dużych ilościach są jak najbardziej wskazane :) Np. lalka jest w stylizacji retro i nosi kieckę jak z kabaretu albo suknia jest wieczorowa i ma cekinową aplikację :) Na foto powyżej natomiast prezentuje się wyszywany krakowski serdaczek, którego dumną właścicielką jest jedyna w życiu lalka mojej mamy - Iwonka z kaliskiej wytwórni lalek Szrajera. 

Nie znalazłam odpowiedniej Barbie z cekinami do zdjęcia, więc tym razem foto bez Barbie, ale za to z bardzo stylową staruszką.

środa, 5 marca 2014

Pączuchy i kolejna wyprzedaż :)




Po pierwsze, wystawiłam ostatnie Barbie jakie mi zostały do wydania, może coś się komuś przyda:

http://allegro.pl/listing/user/listing.php?us_id=23258327

(jutro dodam jeszcze kilka sztuk)









Uwaga! Dzisiejszy post ocieka słodyczą i ślicznościami.

Dziś Środa Popielcowa, ale u mnie królują dwa Pączuchy (nazwane tak ze względu na bułkowate głowy).





Jednym z większych konkurentów Mattela jest Hasbro, u którego największe nasilenie produkcji nie-Barbie przypada na lata 80-te, kiedy to w TV zaczęły się pojawiać różowiaste, słodkie i tylko trochę przepełnione przemocą kreskówki. To stamtąd pochodzą Jem i inne cuda. Zazwyczaj już od samego początku zmyślni producenci programu opierali sukces na zabawkach postaci, a czasem to zabawka była pierwsza przed filmem animowanym (np. wspomniana "Jem and the Holograms" i popularne do dziś lalki, niedawno nawet zrobiono reedycję). Oprócz Hasbro znalazły się też inne firmy, którym zdarzyło się wypuścić kreskówkowe laleczki - dziś prezentuję bąble od firmy zajmującej się kartkami okolicznościowymi American Greetings.

Bajka, z której pochodzą prezentowane dziś dwie nie-Barbie w Polsce nie była puszczana :( i pewnie mało kto ją zna. Za to w USA była bardzo popularna, a zabawki z bajki odniosły spory sukces. Mowa o bajeczce "The Magic of Herself the Elf":



Urocza, kolorowa bajeczka o przyjaźni, przyrodzie i dzieleniu się dobrem :)


Bohaterka główna - Herslef the Elf :P
Najważniejszy elfik dowodzący grupką innych elfów pilnujących normowanego przyrostu trawy na świecie i rozkwitania kwiatków na czas...

Jak coś idzie nie tak, macha na wszystkie strony swoim dzwoneczkiem.
 
Tak wygląda laleczka zapakowana.



Oczywiście bohaterka nie obejdzie się bez moralnego wsparcia swojej najlepszej psiapsióły:
Meadow Morn, przyjaciółki wszystkich zwierząt:




 i reszty barwnych koleżanek:

 Był tez kolega (Himself the Elf :p), ale biedaczek został olany przez Mattela nie doczekał się swojej lalki. 


Oprócz ślicznych do bólu laleczek Mattel zarobił na książeczkach, pluszakach, talerzykach i innych bajerach:





(szmaciana lalka do wycięcia i uszycia samemu)





Mnie udało się dorwać właśnie główną bohaterkę i jej rudowłosą przyjaciółkę:




Superanckie kapuściane buciki:







Jedna fotka na golasa;



 Różdżka Herself the Elf to kwiatek, który się chowa do środka;

Meadow Morn, jako przyjaciółka zwierząt, na różdżce ma ptaszka:

Od razu zaprzyjaźniła się z Kotem, który od zeszłych Świąt nie jest już Kotem z Podwórka, tylko Kotem z Kanapy :D
którego lalki baaaardzo interesują (czasami za bardzo)






Na koniec serdecznie zapraszam do odwiedzenia Lalkarni, bo chciałabym poznać Waszą opinię na temat jednej lalki i jej dalszego losu:

http://lalkiplusmisie.blogspot.com/2014/03/wrozka-chrzestna-po-przejsciach.html

Pozdrawiam :)