Ostatnio pół świata żyje olimpiadą w Soczi. Kilka lat temu podobny szał panował w związku z igrzyskami zimowymi w Salt Lake City w 2002 roku (dwa medale dla Adama Małysza, podobno jeden z najlepszych występów Polaków na zimowych zawodach).
Z tymi poprzednimi zawodami z 2002 roku ma związek prezentowana dziś Barbie.
Szczerze mówiąc, zupełnie nie wiem, dlaczego ją nabyłam i co ja sobie wtedy myślałam. Na pewno znacie to uczucie, kiedy coś jest tak dziwne, że aż fajne. Ta konkretnie Barbie należy do lalek, z którymi właściwie nie wiadomo, co zrobić. Jest dziwaczna, do niczego nie pasuje i ogólnie: z czym to się je???
Jedno jednak jest pewne - problem wiecznie gubiących się bucików został rozwiązany! :P
Takimi właśnie kopytami została obdarowana Fire and Ice Barbie, wydana przez Mattel z okazji igrzysk w Salt Lake City.
Zadaniem projektanta było stworzenie Barbie, która wizerunkiem oddawałaby zimowego ducha zwycięstwa. Pojawiła się w dwóch wersjach. Osobiście bardzo lubię projekty Mattela ukazujące tematy abstrakcyjne, bo zazwyczaj zostają fajnie i ciekawie ujęte wyglądem lalki.
Największy plus? LODOWA BIŻUTERIA!
(no i co, że z akrylu)
Na zdjęciach słabo to widać, ale buziunia lalki jest subtelnie perłowa i mieniąca, a sam winyl ma mój ulubiony mleczny odcień :)
Bardzo bym chciała zaprezentować Wam Fire and Ice w codziennej, normalnej stylizacji, ale niestety tylko płaszcz można zdjąć, reszty już nie :( Jest to podstawowy minus, ale dużo kolekcjonerskich Barbie tak ma. Następnym minusem jest usmarowany klejem kokon na głowie.
Jeszcze raz kopytka...
"Ale tu nudy, lecę na paradę techno!"
:P
1 komentarz:
Ta lalka jest boska !!!!
Pozdrawiam !!!
Prześlij komentarz